sobota, 12 marca 2016

I tyle krwi przelano... - autobiograficznie

Pierwszy raz w życiu, właśnie tutaj w Londynie, udało mi się oddać krew :)


Wcześniej próbowałam, będąc w Polsce (taki miałam plan, by pójść, gdy tylko skończę 18), jednakże mało żelazna dama ze mnie była i zalecono mi wtedy przyjmować ten deficytowy składnik w tabletkach. Oczywiście nie byłam w tym konsekwentna. Ale au pair wiele zmienia, a już na pewno w kwestii jedzenia. Wszakże moje nawyki żywieniowe znacznie się teraz różnią od tego jak wyglądało to w Polsce, dużo warzyw i większe przekonanie do mięsa. (I nic dziwnego, że jestem iron-iczna, jak ktoś ostatnio skomentował :D  ale odkrycie zjawiska lingwistycznego przypisuję sobie!)

Chwała nam generalnie, bo pełno Polaków oddawało tego dnia krew (nie byłam w żadnym stałym miejscu krwiodawstwa, tylko w pobliskim "centrum spędzania wolnego czasu", nakierowanym głównie na uprawianie sportu, krótko mówiąc - w miejscu, gdzie znajduje się również moja siłownia). Aż pielęgniarka mnie zapytała, czy to jakiś autokar z Polakami...


Smuteczek jednak. bo nie dawali czekolad :( Były co prawda inne słodycze, ale nie czekolada. Większość z nich musiałam uznać za niepotrzebne mojemu organizmowi śmieci...



A po tym jakże małym, acz szlachetnym czynie dane mi było pójść na polonijne spotkanie poświęcone żołnierzom wyklętym, przy których użyte wcześniej w stosunku do mnie słowo "szlachetność" prawie nic nie znaczy.


Ogólny stan fizyczny po przelaniu krwi - a oprócz dziwnego jak dla mej osoby zaniku apetytu mam tu na myśli głównie niezaspokojone pragnienie połączone z uczuciem przepełnienia przyjmowaną ilością wody - zainspirował mnie do opowiedzenia Małej w drodze do przedszkola legendy o smoku wawelskim... :D


1 komentarz:

  1. Oddanie krwi i zapisanie się do banku dawców szpiku były na mojej liście postanowień noworocznych gdzieś od 2014r. Nie wiem co dokładnie się stało z moim organizmem, ale nie jestem w stanie znieść widoku krwi, przebijania, wypełniania się strzykawek itd. Kiedy byłam mała, to nie byłam taka wrażliwa, niemniej teraz bohaterką mogę być tylko, jak się taką narysuję. Poza tym jestem strasznym tchórzem. Gratuluję i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń