piątek, 20 listopada 2015

Myślisz, że au pair to bajka...?

Dawno nie pisałam. Tak dużo ostatnio rzeczy do zrobienia, lekcji do odrobienia, ludzi do poznania... Ale tak ma być, tak właśnie ma być. Ostatecznie dużo z tego dobrych owoców :)
Teraz jest chwila na pisanie, chwila idealna. Poza dobrym nastrojem mam właśnie babysitting. Na dole zaczyna się christmas party dla rodziców z klasy jednego z naszych chłopców (słyszeliście o czymś takim wcześniej??). Dom wygląda przepięknie, i choć to dopiero listopad - już świątecznie :)

Niedługo miną trzy miesiące od mojego przyjazdu. Wiele już tu przeżyłam. Było gorzej, było lepiej. Aż w końcu znalazłam się pewnego wieczoru na Piccadilly Circus (to było po wielkim spotkaniu dla au pair z całej Anglii, które zaowocowało w wiele kontaktów i sprawiło niemało radości - znaleźć bliższych znajomych to niezwykle istotna sprawa...), spojrzałam na te wszystkie pięknie oświetlone budynki, na tych ludzi dających koncert przy stacji metra, i poczułam, że chyba jestem szczęśliwa, i że jestem tu, gdzie powinnam być, na właściwym miejscu - żeby się rozwijać i żeby wykorzystać tę życiową szansę.




Czy au pair to bajka...?


Z jednej strony tak, z drugiej nie.

Mam piękny pokój, sypialnia księżniczki (no może kolor ścian bym zmieniła...). Ale przecież wiele au pair ma pokoje zupełnie inne niż ten mój.

Mam dobrych Host Rodziców. Mili, zabawni, nie narzucają mi dodatkowych obowiązków i nie robią problemów z niczego. A jak coś zrobię nie tak, tłumaczą spokojnie, bym pamiętała kolejnym razem. Są wyrozumiali. Moja Host Mama sama była kiedyś au pair, więc wie, czym ten program jest i że au pair to nie służąca/ niewolnik. Ale wiecie ile nieprzyjemnych historii słyszałam od znajomych...? Ja mam naprawdę dużo szczęścia.

Lubię swoje obowiązki. Lubię przychodzić do Małego, kiedy się obudzi. Zawsze wtedy patrzymy też przez okno i na drzewo na ścianie, i nazywamy różne rzeczy. Czasami możemy zobaczyć wiewiórki biegające po parapecie :) A potem zmieniamy pieluszkę, ubieramy się... Jak on się ostatnio rusza i ucieka... chowa w zasłony z tym cudownym uśmieszkiem... Lubię go... całować, przytulać (jaki to jest kochliwy chłopczyk) i słyszeć: "Agi...!", kiedy widzi mnie w drzwiach i macha :) Ale przecież nie zawsze jest tak miło... szczególnie z jego 3 - letnią siostrą, która potrafi mi powiedzieć takie rzeczy, że zastanawiam się skąd to się w niej bierze. Nieraz ma przejawy, że mnie nie lubi. Wczoraj rozkazywała mi, bym zaczęła płakać. Innym razem wystrzeliła ze zdaniem: "Ja jestem piękna, nie ty" (w porządku, w tej kwestii nie dam się nikomu oszukać). Jeśli myślisz o byciu au pair, przygotuj się na takie sytuacje!



Czy moje au pair wygląda tak, jak sobie je wyobrażałam?



Chyba nie. Myślałam, że będę miała może więcej obowiązków i będę spędzać więcej czasu z dziećmi. Że będę musiała organizować im czas, wypełniając go jakimiś zabawami z plasteliną, farbami, itd. W praktyce wychodzi na to, że oczywiście mogłabym robić coś takiego, ale jedyny czas na to jest wtedy, kiedy ja mam time off - czasem jestem wtedy w szkole, czasem u siebie w pokoju, a i tak brakuje mi czasu, by zrealizować wszystko, co bym chciała.

Myślałam też, że będę musiała więcej gotować (włączając jakieś specjalne jedzenie dla Najmłodszego). W praktyce ten duży chłopiec (naprawdę duży: ma 18 miesięcy, a nosi już piżamki dla 3-latków), będący miłośnikiem kiełbasek, kurczaka, rodzynek i wszelkich innych dobroci, je wszystko to, co pozostali. Poza tym, przygotowywanie posiłków, które w tej dużej kuchni jest cudownie proste i przyjemne, nie jest na mojej głowie każdego dnia. Od początku do końca robię to może raz, dwa razy w tygodniu. W pozostałe dni po prostu pomagam. Muszę przyznać też, że tutaj wszystko to jest szybsze i łatwiejsze, bo w połowie przygotowany makaron (wystarczy gotować przez 3 min) czy gnocchi kupuje się w supermarkecie (zakupy spożywcze online i dostawa do domu to tutaj standard).




Czy au pair jest tylko dla dziewczyn?



Nie. Choć na taki wyjazd decydują się głównie dziewczyny, nie jest to żadna reguła. Powiem wam, że ostatnio dane mi było poznać tu paru chłopaków - au pair (Niemiec, Francuz, Włoch) i nie dość, że są przesympatyczni, to wydają się być bardzo dobrzy w tym, co robią :) Myślę, że to naprawdę super mieć chłopaka - au pair, jeśli ma się w domu chłopców (piłka i te inne sprawy). Nawet moja Host Mama (matka 2 chłopców i 1 dziewczynki) napisała w formularzu dla agencji, że nie robi jej to różnicy dopóki osoba ta spełnia swoje obowiązki. A poza tym, moi panowie, to naprawdę niezwykła szansa, żeby nauczyć się nie tylko współpracy z dziećmi (przyszli ojcowie), ale wielu cennych domowych umiejętności :D





Parę słów na koniec



Mimo, że może jest mi tu dobrze i cieszę się, że skorzystałam z tej szansy, zdarzyło mi się łapać siebie na myśleniu, co będę robić przyszłą jesienią w Polsce (studiów czas!), co chyba jest jednak dobrym znakiem :)
Ku radości wielu nie zamierzam tutaj zostawać na stałe, mimo, że życie w Anglii o wiele łatwiejsze. Zbyt dużo marzeń pozostało do realizacji w Polsce... a poza tym Polska to jednak Polska (mała dygresja: wczoraj opowiadałam Host Mamie o sytuacji narodu polskiego pod zaborami, ona była zdumiona, a ja czułam dumę i satysfakcję z głoszenia naszej historii) :)

I jeszcze powtórzę: myślę, że mam naprawdę duże szczęście, mieszkając z taką rodziną, z jaką mieszkam :)


O czym chcielibyście poczytać następnym razem?
Trzymajcie się ciepło :) - pozdrawia opatulona do połowy w koc z Johna Lewisa <3